Reklama

Wyszukaj w serwisie

Młodzi naukowcy

fot. arch. autora

Wszyscy wiemy, że w dorosłym życiu nie ma taryfy ulgowej. Owszem, tolerowana jest niestaranność w ubiorze, w zachowaniu lub mowie, ale tylko w przypadku prawdziwego geniusza. Musi to jednak być geniusz, który ma już wielkie osiągnięcia.

Nie jest źle. W ostatnich miesiącach miałem okazję prowadzić warsztaty dla młodych naukowców. Większość to doktoranci, którzy dopiero zaczynają pracę badawczą. Próbują się odnaleźć na uczelniach i w instytutach. Moim zadaniem było pomóc tym młodym ludziom w opanowaniu trudnej sztuki prezentowania wyników swoich prac badawczych. Najlepiej rozumieli potrzebę komunikowania się z odbiorcami naukowcy już po doktoratach. Oni sprawdzili w praktyce, że dobra prezentacja może procentować. Widzieli swoje niedostatki i szukali sposobu, by poprawić wystąpienia na konferencjach krajowych lub zagranicznych. To bardzo dobrze.

Najmniej zainteresowani byli najmłodsi, doktoranci z pierwszego roku szkoły doktorskiej. Bywało, że na początku zajęć protestowali przeciw „stracie czasu”. Dopiero po kilku ćwiczeniach, a czasem po zakończeniu kursu, rozumieli, po co prowadzone są takie warsztaty. Trudno.

Skąd bierze się przekonanie, że ważna jest treść, a zupełnie nieważna forma prezentacji? Prawdopodobnie to skutek nauki w szkole oraz… rodziców. Jeśli uczeń opanował odpowiedni zakres wiedzy, to rodzice żądają od nauczyciela dobrej oceny. Uważają, że nie jest istotna forma. Uczeń może zachowywać się nieelegancko, może mówić byle jak, może popełniać błędy ortograficzne, ale przecież zna materiał.

Wszyscy wiemy, że w dorosłym życiu nie ma taryfy ulgowej. Owszem, tolerowana jest niestaranność w ubiorze, w zachowaniu lub mowie, ale tylko w przypadku prawdziwego geniusza. Musi to jednak być geniusz, który ma już wielkie osiągnięcia.

Inni muszą się dostosować do kultury, która obowiązuje w danym środowisku. Na przykład występując przed kolegami, doktorantami lub studentami, można być ubranym bardziej swobodnie i zachowywać się na lekkim „luzie”. Jeśli jest to duże seminarium uczelniane lub instytutowe, to akceptowany będzie strój smart casual. Oczywiście, do tego trzeba dostosować swoje zachowanie. W przypadku dużej konferencji naukowej większość profesorów przyjdzie w garniturach i krawatach. Lepiej dopasować się do tej konwencji, choć ludzie genialni świadomie mogą się wyłamać. Głośny był swego czasu wykład inauguracyjny prof. Andrzeja Dragana, który na tę uroczystość z udziałem rektora w gronostajach i senatu w togach założył dres. I jeszcze pożyczył od JM Rektora jego berło! Warto pamiętać, że nie każdy jest prof. Draganem.

Podobnie forma prezentacji. Najbardziej powszechne jest „dukanie przy ekranie”. Naukowiec przygotowuje slajdy, a podczas prezentacji odwraca się „rewersem” do widzów i kiepsko czyta tekst na ekranie. Istnieje kilka możliwych powodów takiej formy wystąpienia:

a) Być może naukowiec jest tak zachwycony stworzonymi obrazami, że nie może oderwać od nich oczu?
b) Może uważa, że część uczonych nie opanowała w pełni trudnej sztuki czytania? Z dobrego serca chce im pomóc, w miarę swoich bardzo skromnych możliwości.
c) Nie śmiem nawet przypuszczać, że na wykonaniu owych „slajdów” zakończyło się przygotowanie i mamy do czynienia z wielką improwizacją, „wspomaganą” treściami na ekranie. Jak wiadomo, „Wielka Improwizacja” udała się tylko Mickiewiczowi.
d) Istnieje także szansa, że spojrzenia widzów rozpraszają młodego naukowca i w celu skupienia się na treści odwraca się twarzą do ekranu. Jesteśmy zatem świadkami rodzenia się wielkiego odkrycia?! Kto wie?

Wiele lat temu usłyszałem, że „nie będziesz miał drugiej szansy, by zrobić dobre pierwsze wrażenie”. Warto to zapamiętać. Odbiorcy oceniają nas po pierwszych sekundach. Każda kolejna sekunda utwierdza ich w ocenie wystąpienia. Kiepskiej ocenie. Warto zatem się postarać.

Ważny jest sam początek. Krótka anegdota o uczonych lub zdarzeniach w laboratorium od razu przyciągnie uwagę odbiorców. Takich anegdot może być więcej. Wiedzą o tym najlepsi popularyzatorzy. Tak budują swoje prelekcje. Oczywiście, jest jeszcze wiele innych czynników, o których trzeba pamiętać.

Na zakończenie moi słuchacze otrzymali zadanie. Należało nagrać krótkie wystąpienie (2 minuty) z pomocą telefonu komórkowego. Tematem były badania naukowe w danej dziedzinie. Te filmiki okazały się całkiem zgrabną prezentacją. Co prawda niektórzy w przypływie szczerości przyznali, że nagranie realizowali wiele razy przez kilka godzin. Oceniali sami siebie i starali się poprawić wykonanie.

Dopiero po tych zmaganiach otrzymałem podziękowania, że tyle się nauczyli. Sami się nauczyli, korygując własne błędy i niedoskonałości.

Teraz ci młodzi ludzie będą nieco lepiej wypadali podczas seminariów i prelekcji. Ich wystąpienia na konferencjach będą coraz ciekawsze i bardziej atrakcyjne. A przecież o to właśnie chodzi. Dlatego na początku napisałem, że „nie jest źle”.

Wiktor Niedzicki
www.wiktorniedzicki.pl
www.facebook.com/niedzicki
Reklama

Relacje

Poznaj nasze serwisy