Reklama

Wyszukaj w serwisie

Gdzie są polscy naukowcy?

fot. arch. autora

Niestety, promocja nadal jest słabą stroną naszych instytutów i uczelni. Czytamy o osiągnięciach amerykańskich naukowców, czasem także angielskich lub francuskich. Oglądamy piękne, profesjonalne filmy dotyczące ich odkryć. Powstają książki o niezwykłych pracach. A o polskich naukowcach? Czyżbyśmy nie mieli się czym pochwalić? Nie ma talentów?

Z kamerą pojechałem do Muzeum Narodowego w Warszawie. Zaprosili mnie archeolodzy. W Kolekcji Sztuki Egipskiej filmowałem mumie, w tym tę najsłynniejszą.

W XIX wieku za sprawą ministra oświaty Stanisława Kostki Potockiego ciekawy obiekt trafił do kolekcji starożytności na Uniwersytecie Warszawskim. Długo sądzono, że jest to mumia niewiasty. W okresie międzywojennym zostały odczytane hieroglify namalowane na trumnie. Okazało się, że jest to jednak kapłan Hor-Dżehuti. Mężczyzna! Był on pisarzem miejskim i zarządcą w okolicach Medinet Habu w Tebach Zachodnich oraz kapłanem Horusa-Thota. Żył na przełomie er, czyli 2000 lat temu.

W 2016 roku naukowcy prześwietlili mumię i zrobili jej tomografię. Okazało się, że jest to mumia młodej kobiety. Zaskoczenie. Pięć lat później, już podczas przygotowania publikacji naukowcy zaważyli, że jest to mumia kobiety w ciąży.

Odkrycie stało się światową sensacją. O mumii w ciąży napisały gazety na całym globie. Archeolodzy udzielali wywiadów, pozowali do fotografii i udostępniali obrazy z tomografii. Sukces.

Odetchnąłem.

Wreszcie polscy, młodzi naukowcy zadbali o wszechstronną promocję swojego odkrycia. Rozmawiali z dziennikarzami światowych sieci telewizyjnych, gazet, ale także z blogerami i stacjami lokalnymi. Wkładali serce w tę pracę i poświęcali swój prywatny czas. Starali się, by przekaz był atrakcyjny nie tylko dla zainteresowanych starożytnością, ale także dla tych, którzy może nawet nie wiedzą, czym są mumie.

Pamiętam, że 45 lat temu wielu naszych naukowców wręcz broniło się przed popularyzacją. Uważano, że jest to „kalanie” świątyni nauki, upraszczanie i spłycanie. Latami polscy popularyzatorzy musieli przekonywać uczonych, że warto opowiedzieć podatnikom, co powstaje dzięki finansowaniu (właśnie z tych podatków) między innymi badań naukowych.

Niestety, promocja nadal jest słabą stroną naszych instytutów i uczelni. Czytamy o osiągnięciach amerykańskich naukowców, czasem także angielskich lub francuskich (dawniej radzieckich). Oglądamy piękne, profesjonalne filmy dotyczące ich odkryć. Powstają książki o niezwykłych pracach.

A o polskich naukowcach? Czyżbyśmy nie mieli się czym pochwalić? Nie ma talentów? W ostatnich latach nie dokonano żadnych odkryć?

Ależ są! Tylko rzadko o nich słyszymy.

Zajmuję się popularyzacją nauki od ponad 45 lat. Prowadziłem programy telewizyjne (przez 25 lat na antenie był mój program Laboratorium) i radiowe. Od paru miesięcy mam na YouTube własny kanał CiekaWizja. To nagrane zdalnie rozmowy z naukowcami i specjalistami. Z ciekawymi, czasem wręcz niezwykłymi ludźmi, którzy realizują pomysły pobudzające naszą wyobraźnię. Są fantastyczni i mają znakomite osiągnięcia.

Niestety, zdarza się, że niektórzy naukowcy rezygnują z nagrania. Nie mają czasu, mimo że takie zdalne spotkanie zajmuje około pół godziny. Są bardzo, ale to bardzo zajęci.

Tu każdy przypomni sobie anegdotę „Mamy tyle pracy, że nie ma czasu ładować”.

Częściowo mogę to zrozumieć. Wymuszona „punktoza” powoduje, że trzeba publikować. Byle dużo i za dużą liczbę punktów. Młodzi uczeni ponadto są po prostu zasypani dokumentami, papierami, projektami i rozliczeniami. Każdy szef zrzuca na nich wszystkie prace. Te potrzebne i te zupełnie zbędne. Byle się wykazać przed zwierzchnikami. W efekcie wydajność naukowa i twórcza spada dramatycznie. Zamiast znakomitych badań mamy sterty papieru. Naukowcy zastępują urzędników i techników, którzy kiedyś byli na uczelniach.

Jest także i druga strona. Starsi koledzy tych naukowców jak ognia unikali promocji. Swoje fobie przekazali młodym, którzy wiedzą, że nie mogą się „wychylić”. Nie wypada się „reklamować”. Pokazanie się w telewizji to „parcie na szkło”.

Po co zatem drażnić kolegów? Lepiej siedzieć cicho.

Poszukuję tych utalentowanych, młodych naukowców. Staram się nagrywać z nimi rozmowy, czasem realizuję krótkie filmy o ich pracy, przekazuję informacje o osiągnięciach kolegom z mediów. Okazuje się, że tych wspaniałych ludzi jest naprawdę niemało. A zachęceni potrafią ciekawie opowiadać. Gdyby tak jeszcze uzyskali wsparcie swoich szefów, mielibyśmy się (my, Polacy) czym pochwalić.

A gdyby tak jeszcze udało się częściej zainteresować główne telewizje oraz stacje sukcesami polskiej nauki? Wymaga to sporej pracy i wielu zabiegów, ale życie byłoby piękne…

Rozmarzyłem się. Przepraszam.

A na wystawę do Muzeum Narodowego w Warszawie warto się wybrać. Można tam spojrzeć z bliska w twarz mumii, która już dwa razy zmieniła płeć. Być może nie „powiedziała” jeszcze ostatniego słowa!

Naukowcy przecież nadal pracują.

Wiktor Niedzicki
www.wiktorniedzicki.pl
www.facebook.com/niedzicki

Czytaj także: Materiały

Relacje

Poznaj nasze serwisy