Wyszukaj w serwisie

Promocja, właściwie po co?

lab-promocja
fot. arch. autora

Nasi uczeni dość rzadko przywiązują wagę do promocji. Nie widzą potrzeby upowszechnienia swoich prac i osiągnięć.

Już zaczęły się przygotowania do pewnej ważnej imprezy. Miała pokazać osiągnięcia i ofertę polskich naukowców. Pojawiła się szansa na zainteresowanie mediów. Informacja miała trafić do polityków oraz do firm, które mogą skorzystać z oferty. Miało być pięknie i bogato.

Niestety, zaczęły się problemy. Okazało się, że nasi naukowcy nie widzą powodu, by wkładać pracę w promocję swoich osiągnięć. Jedni właśnie zaczynali urlopy, byli chorzy, inni kończyli ważne projekty, jeszcze inni nie mieli środków finansowych lub pracowników, którzy mogliby ich profesjonalnie zaprezentować.

Zatelefonowałem do szefów kilku instytutów, oferując, że bezpłatnie zrealizuję profesjonalny materiał filmowy i bezinteresownie przekażę go do dowolnego wykorzystania. Podpiszę odpowiednie zgody. Nikt nie był zainteresowany.

Przez wiele lat realizowałem programy telewizyjne Laboratorium. Zdarzało się, że potrzebowałem materiałów filmowych z ośrodków zagranicznych. Nie pamiętam, by jakiś instytut odmówił udostępnienia filmu. To przecież promocja ich osiągnięć.

Byłem zapraszany przez: CERN, DESY, Max-Planck-Institute, Instytuty Fraunhofera (Fraunhofer-Gesellschaft), GSI Darmstadt, Berkeley University, Fermilab (Fermi National Accelerator Laboratory) czy Caltech (California Institute of Technology) i wiele innych. Każdy z tych ośrodków był zainteresowany tym, by informacja o jego pracach lub osiągnięciach trafiła do odbiorców. Działo się tak nawet wtedy, gdy naukowcy nie bardzo wiedzieli, gdzie jest ta Polska.

Niestety, nasi uczeni dość rzadko przywiązują wagę do promocji. Nie widzą potrzeby upowszechnienia swoich prac i osiągnięć. Oczywiście wynika to z systemu oceny instytutów i uczelni. Liczą się publikacje w odpowiednio punktowanych czasopismach, ewentualnie patenty. Upowszechnienie nauki, a zwłaszcza promocja, która mogłaby spowodować zastosowanie osiągnięć naukowców w praktyce, liczy się w niewielkim stopniu.

A przecież poprawa jakości w przemyśle, nowy produkt o lepszych parametrach lub tańsza technologia mają dla kraju większe znaczenie niż zadrukowany papier. Nawet jeśli jest to druk w dobrym czasopiśmie.

Jest także inny powód. To mentalność.

Pamiętamy z dzieciństwa lub młodości powiedzenia „siedź w kącie, znajdą cię.” „Dobry wyrób nie potrzebuje reklamy” i lekceważenie osób, które wystąpiły w mediach: „ale ma parcie na szkło”. I wielu nie przekonuje fakt, że nawet najlepsze wyroby są na świecie reklamowane za ogromne pieniądze. Nie przekonuje także promocja instytutów i uczelni zagranicznych, które organizują kosztowne imprezy specjalnie po to, by prezentować swoją markę, by zająć dobre miejsce w świadomości odbiorców. Jedne z takich wydarzeń mają charakter popularnonaukowy, inne są skierowane do przemysłu, a jeszcze inne mają na celu trafienie do decydentów politycznych. Najważniejsze, że o naukowcach będzie się mówiło, że ich przekaz trafi do mediów, a zatem do świadomości odbiorców.

Po co promować naukę?

Dla pieniędzy.

Dobrze wypromowany instytut lub naukowiec ma większe szanse na zdobycie finansowania, zwłaszcza ze strony firm i korporacji, niż ten, o którym nikt nie słyszał. Każdy dyrektor lub prezes chętniej wspomoże dziedzinę, która ma sukcesy i jest znana.

Dobrze promowane osiągnięcie dodaje chwały uczelni lub zespołowi badawczemu. Licznie zgłaszają się tam studenci i doktoranci. Za nimi idą pieniądze.

Najlepsze uczelnie i instytuty amerykańskie mają budżety liczone w dziesiątkach miliardów dolarów. Te pieniądze pochodzą od firm, instytucji i bogatych absolwentów, którzy stali się prezesami wielkich korporacji.

Oczywiście zaplanowanie i realizacja dobrej akcji promocyjnej nie jest proste. Trzeba do tego wiedzy i doświadczenia. Istnieją w naszym kraju firmy, które specjalizują się w takich działaniach. Warto skorzystać z ich pomocy.

Można próbować samemu. Niestety, niewiele osób ma umiejętności, by napisać choćby proste zaproszenie na ciekawą imprezę. Zwykle w tekście powtarzamy banały zapamiętane jeszcze z czasów szkolnych. Takie zaproszenie nie przyciąga uwagi i nie budzi zainteresowania. To stracona okazja do zaistnienia w świadomości odbiorców.

Jeszcze raz podkreślam, że takie ogłoszenie lub nasze wystąpienie musi przyciągnąć uwagę, wywołać zainteresowanie, spowodować decyzję o poznaniu naszej oferty i wreszcie przyczynić się do poprawy wizerunku naszego instytutu.

Nie wolno stać w kącie i czekać z założonymi rękami, aż ktoś nas zauważy. O uwagę mediów, przemysłu i polityków musimy dbać sami. Wychodzić z kąta. Głośno i często krzyczeć o swoich sukcesach. Pokazać ciekawy obraz naszego instytutu lub uczelni. Przygotować naszego profesora lub doktora do publicznego wystąpienia i do dobrej promocji. Takie działania trzeba prowadzić stale. Nie wystarczy raz wystąpić w telewizji. Widzowie szybko zapomną. Trzeba powtarzać wystąpienia, artykuły czy audycje. Powtarzać często.

Skutki przyjdą szybciej, niż ktokolwiek się spodziewa. Te skutki to zamówienie na nasze prace i w końcu pieniądze.

Trzeba tylko chcieć.

Wiktor Niedzicki
www.wiktorniedzicki.pl
www.facebook.com/niedzicki

Czytaj także: „Ino oni nie chcom chcieć” (Stanisław Wyspiański, „Wesele”)

Poznaj nasze serwisy