Wyszukaj w serwisie

Po powodzi gleba może być zanieczyszczona osadami dennymi

lab-powodzi
fot. iStock

Gleba, na której prowadzone są uprawy rolne, w wyniku powodzi mogła zostać zanieczyszczona osadami dennymi z koryt rzek. To tykająca bomba z opóźnionym zapłonem, ponieważ w osadach gromadzą się zanieczyszczenia – podkreśla prof. Agnieszka Medyńska-Juraszek z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Gleboznawcy z Instytutu Nauk o Glebie, Żywienia Roślin i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu zaznaczają, że powódź ma destrukcyjny wpływ na glebę uprawną. Masy wody płynące z dużą prędkością dezintegrują wierzchnią warstwę gleby, co prowadzi do jej degradacji. Naukowcy zwracają także uwagę, że w czasie przemieszczania się fali powodziowej dochodzi do wymieszania się z glebą osadów dennych znajdujących się w korycie rzek.

Precyzyjnie mówiąc, osady denne to tykająca bomba z opóźnionym zapłonem, ponieważ gromadzą się w nich zanieczyszczenia. Na dnie rzeki, w warunkach beztlenowych, pozostają w uśpieniu, nic się z nimi nie dzieje. Ale wyrwanie ich z tego uśpienia, co robi fala powodziowa, powoduje, że dochodzi do napowietrzenia tych osadów i w efekcie emisji do atmosfery różnego typu zanieczyszczeń, np. związków rtęci, pierwiastków toksycznych, które mogą przechodzić w stan lotny, węglowodorów aromatycznychwylicza prof. Agnieszka Medyńska-Juraszek.

Nowe zanieczyszczenia

Profesor wskazuje, że mamy też dziś do czynienia z nowym typem zanieczyszczeń w rzekach i osadach dennych. To zanieczyszczenia mikroplastikiem, pozostałościami środków farmaceutycznych, antybiotyków, środków hormonalnych, które łatwo wiążą się z materią organiczną.

To w wielu przypadkach zanieczyszczenia zaliczane do tzw. grupy emerging contaminants, czyli wymagających pilnego zainteresowania ze strony naukowców i odpowiednich służb, ponieważ nie mamy opracowanych technologii ich usuwania i zapobiegania przemieszczania się do środowiskazaznacza prof. Medyńska-Juraszek.

Naukowcy podkreślają, że jednym z elementów usuwania skutków powodzi powinna być rekultywacja zalanych wcześniej pół uprawnych, ogrodów czy stawów.

To poważny problem, ponieważ nie wiemy dokładnie, jaki rodzaj zanieczyszczeń został naniesiony wraz z wodami powodziowymi na glebę. Dlatego powinno się starannie ją zbadać. W szczególności pod kątem zanieczyszczeń, które mogą stanowić zagrożenie dla jakości roślin konsumpcyjnych i dla zwierząt wypasanych na tych terenachtłumaczy profesor. I podkreśla, że jeśli wystąpiło przekroczenie dopuszczalnych norm zawartości zanieczyszczeń w glebie popowodziowej, należy ją zrekultywować.

Badacze zwracają też uwagę, że uprawa roślin przeznaczonych do spożycia na terenach popowodziowych niesie ze sobą ryzyko akumulacji szkodliwych dla zdrowia substancji.

Gleba akumuluje zanieczyszczenia na długo, ponieważ nie posiada zdolności do samooczyszczania. Najbardziej zagrożone są gleby organiczne czy też hortisole, czyli gleby wzbogacane w materię organiczną, np. kompost lub torf. To typowe gleby w naszych ogródkachwskazują eksperci.

Naukowcy oferują pomoc

W laboratorium Centrum Analiz Jakości Środowiska eksperci z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu wykonują kompleksową analizę gleby pod kątem jej przydatności do uprawy roślin konsumpcyjnych.

Jeżeli Wasze ogródki i pola ucierpiały podczas powodzi, zwróćcie się o pomoc do ekspertów. Przynieście glebę do laboratorium Centrum Analiz Jakości Środowiskaoferują swoją pomoc wrocławscy naukowcy.

Źródło: naukawpolsce.pl/pdo/bar

Czytaj także: Rośliny pomogą pozbyć się wiecznych chemikaliów?

Poznaj nasze serwisy