Czy naprawdę kochamy historię?

Polityka historyczna wyrosła (nie tylko w Polsce) na jedno z głównych zadań państwa. Wszyscy mają zdanie na temat najważniejszych wydarzeń i przełomowych momentów. Argumenty historyczne niejeden raz decydowały o wyniku debaty. Dzięki nim możemy pokazać, że przeciwnik od zawsze był podły, mały, nieuczciwy lub słaby. My (niezależnie od tego, co znaczy „my”) byliśmy szlachetni, wielcy, honorowi i wspaniali. „Nasza” historia jest z pewnością lepsza od „ich” historii.
Ja sądzę, że to wszystko są zaledwie pozory. Owszem, interesujemy się historią, ale tylko wtedy, gdy przywołane wydarzenie lub symbol wspiera zamiary lub postawę jednej ze stron sporu. Na co dzień, szczególnie w Polsce, nie znamy podstawowych wydarzeń i nie pamiętamy o prawdziwych bohaterach.
Moim studentom na Politechnice Warszawskiej często zadaję proste zadanie: Proszę wymienić 3 wybitnych polskich uczonych. Oczywiście poza Kopernikiem i Marią Skłodowską-Curie.
W odpowiedzi można podawać nazwiska współczesnych, wybitnych naukowców lub postaci historycznych. Zwykle zapada nerwowa cisza. Czasem ktoś wymieni profesora Jana Czochralskiego, ale nie potrafi powiedzieć, dlaczego był ważny ani kiedy żył.
Niestety, nie znamy nawet nazwisk tych, o których wszyscy powinniśmy pamiętać. Bardzo rzadko kojarzymy, czego dokonali: Kazimierz Funk, Rudolf Weigl, Hilary Koprowski, Mieczysław Wolfke, Marian Smoluchowski, Karol Olszewski, a nawet odlegli w czasie, jak Jan Heweliusz i Witelon. O tak egzotycznych postaciach jak Maria Kunz, Stanisław Pudłowski czy Kazimierz Siemienowicz nawet nie warto mówić. Ich nazwiska nie kojarzą się z niczym.
Jeśli my nie wiemy, to jak mają pamiętać o nich cudzoziemcy?
Postać Kazimierza Siemieniowicza przypomnieli nam… Amerykanie. W materiałach upamiętniających tych, którzy przez tysiąclecia przyczynili się do sukcesu, jakim było lądowanie na Księżycu, wspomnieli także mądrego, polskiego artylerzystę. Ilu z nas przypomni sobie, czym wsławił się ten dzielny człowiek?
A może w czasach znacznie nam bliższych Jan Józef Baranowski − najwybitniejszy wynalazca epoki Wielkiej Emigracji. Pamiętamy o Mickiewiczu i Słowackim, wspominamy księcia Adama Czartoryskiego. Może warto zajrzeć do Wikipedii, by przeczytać o patentach, które niezwykły człowiek, Jan Józef Baranowski otrzymał we Francji.
A największy pianista XX wieku? Józef Hofman był nie tylko wybitnym wirtuozem, którego nazwisko zapełniało największe sale w USA. Był także mechanikiem i konstruktorem. Ponoć otrzymał na swoje wynalazki około 100 patentów. Niektóre z tych opracowań przyniosły mu naprawdę duże pieniądze, chyba nawet większe niż liczne koncerty. Warto o nim coś przeczytać.
I jeszcze jedna, niezwykła postać. Józef Kosacki, oficer, później profesor, a dziś patron Wojskowego Instytutu Techniki Inżynieryjnej we Wrocławiu. W czasie II wojny światowej zbudował niewielkie urządzenie, które ocaliło życie tysiącom ludzi na całym świecie. To ręczny wykrywacz min. Na tym wynalazku można było zbić ogromną fortunę. Józef Kosacki zrezygnował z wynagrodzenia za patent po to, by wykrywacz szybciej trafił do produkcji. Dzięki pięknemu gestowi urządzenie zostało wykorzystane już podczas bitwy pod El Alamein. Tysiące żołnierzy uratowało życie i zdrowie. Kto pamięta o tym wielkim i szlachetnym człowieku?
Wielu z polskich uczonych i wynalazców miało życie bogatsze niż przygody Jamesa Bonda. Kto zrobi o nich sensacyjne filmy? Kto zadba o pamięć o ludziach, którzy w pewnym momencie dziejów rozsławili Polskę?
Nie jestem historykiem. Na ślad tych postaci trafiałem zwykle przypadkiem. Owszem, istnieją specjalistyczne encyklopedie i słowniki. Tam można znaleźć wiele informacji na temat wspomnianych bohaterów. Niestety, w powszechnej pamięci Polaków postaci naprawdę ważne dla historii świata po prostu nie istnieją.
Wznosimy pomniki bohaterom, wodzom i królom, a nie czcimy uczonych, którzy rozsławiali nasz kraj na świecie. Dlaczego? W czym byli gorsi? Gdzie są w miastach ulice i place poświęcone tym, którzy naprawdę zmieniali świat? Czy polityka historyczna nie obejmuje uczonych? Czy nasi inżynierowie nie powinni pamiętać choćby o tych największych?
Może warto, by upomnieć się o tych, którzy powinni być upamiętniani. Ich nazwiska można znaleźć w dowolnej encyklopedii. W internecie również.
Wiktor Niedzicki
www.wiktorniedzicki.pl
www.facebook.com/niedzicki
Czytaj także: Wyższe wymagania