Barbara Mulik: bezpieczną wodę będziemy mieli, gdy wszyscy zadbamy o współpracę

Doradczyni ds. bezpieczeństwa i jakości wody Barbara Mulik podczas panelu eksperckiego „Jakość wód i ścieków w Polsce – standardy, wyzwania, dobre praktyki” w ramach VIII Konferencji „Badania jakości wód i ścieków” mówiła m.in. o tym, jak ocenia proces implementacji do polskiego prawa nowych wymagań ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków oraz które jej obszary stanowią największe trudności praktyczne.
– Według mnie największym problemem w procesie transpozycji ustawy jest to, że tak naprawdę nie został transponowany jej duch, mówiący o tym, że bezpieczną wodę będziemy mieli wyłącznie wtedy, jeśli wszyscy zadbamy o współpracę i doprowadzenie do tego, żeby w ogóle nie dochodziło do zdarzeń zagrażających bezpieczeństwu wody. W polskim projekcie ustawy nie zastanowiono się nad tym, jak zrealizować zasadę Ramowej Dyrektywy Wodnej, że „zanieczyszczający płaci”. Wszystko spada na producenta wody i konsumentów – wskazała Barbara Mulik.
Przyznała również, że niepokoją ją zapisy dotyczące zarządzania i oceny ryzyka.
– Zobaczymy, co Wody Polskie będą robiły z raportami ocen ryzyka, bo według nowych przepisów przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne mają proponować środki kontroli, a realizacja leży już po stronie Wód Polskich albo samorządów. Jeśli chodzi o same Plany Bezpieczeństwa Wody, czyli zarządzanie ryzykiem, co moim zdaniem jest najważniejszą częścią nowej dyrektywy – bardzo się boję, że bez odpowiednich szkoleń i poradników wiele mniejszych przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych będzie wydawać pieniądze i zlecać oceny ryzyka, które wylądują w segregatorach i zostaną zapomniane. A tak być nie może – to one muszą tworzyć zespoły, które na bieżąco będą zarządzać ryzykiem i weryfikować, aktualizować Plany. Muszą to robić we własnym zakresie – podkreślała ekspertka.
Barbara Mulik zwróciła uwagę, że za zanieczyszczenia wody w dużej mierze odpowiadają jej konsumenci, a nowa ustawa nakłada obowiązki również na właścicieli budynków.
– Według niemieckich badań sprzed kilkunastu lat 80% problemów z zanieczyszczeniem i bezpieczeństwem wody generują instalacje wewnętrzne u konsumentów i ich postępowanie z kranami. Jeśli nie czyścimy sitek perlatorów, nie spuszczamy stojącej wody z sieci, wpływa to np. na smak i zapach wody czy ilość bakterii E. coli. Cieszę się, że ustawa nałożyła obowiązki – może nawet nieco na wyrost – na właścicieli budynków. Jest tam na szczęście również zapis o konieczności szkoleń, zarówno przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – PIB, jak i Główny Inspektorat Sanitarny – mówiła Mulik.
Podjęła także temat poruszony przez Tadeusza Rzepeckiego, dotyczący upolitycznienia przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Podkreśliła, że w małych podmiotach jest to problem już od dawna, ale coraz częściej dotyka on dużych przedsiębiorstw. Jako wzorzec, do którego powinniśmy dążyć, podała przykład Kanady.
– W Kanadzie wygląda to tak, że skoro gmina jest odpowiedzialna za zaopatrzenie w wodę, to jej zadaniem jest przygotowanie planu inwestycyjnego takiego zaopatrzenia różnymi formami: czy to za pomocą przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego, czy indywidualnych dostaw, za które też musi odpowiadać. Gmina przygotowuje plan, proponuje taryfę, składa te propozycje do regulatora i otrzymuje taryfę na pięć lat. Co więcej, co roku taryfa jest automatycznie podnoszona inflacją. Po pięciu latach gmina musi zeznawać przed regulatorem: czy woda rzeczywiście musiała kosztować tyle, czy wszystkie zaplanowane inwestycje udało się zrealizować, jaki był ich koszt. I dopiero na tej podstawie gmina może wnioskować o kolejną taryfę na następnych pięć lat. Podstawą tej koncepcji jest fakt, że regulator jest merytoryczny, nie polityczny. Ale u nas takie rozwiązanie chyba nie jest możliwe – stwierdziła Barbara Mulik.
Podsumowanie i wideorelację z VIII Konferencji „Badania jakości wód i ścieków” znajdziesz tutaj. Nagranie z panelu eksperckiego jest dostępne tutaj.
Czytaj także: Izabela Zimoch: bez dialogu współpraca w systemie zaopatrzenia w wodę może okazać się wyjątkowo trudna i mało efektywna


